
Powoli staje się monotematyczna :) Miałam wspaniały plan pokazać wam coś nowego, mój autorski projekt pluszaka, no i stało się... zepsułam projekt! Do tego stopnia, że nie nadawał się na pokazanie na blogu. Króliki ślubne zawyżyły znacznie poziom i niestety muszę piąć się w górę :D
Jesień. Najgorsza pora roku jak dla mnie. Nigdy nie potrafiłam przeżyć jej pozytywnie. Zawsze jesień generowała kłopoty i zmartwienia. Z czasem to już nawet mnie nie dziwiło, że wszystko idzie nie tak. Potem był pierwszy listopada, potem jedenasty i święta. Święta, za którymi tak "bardzo" przepadam. I tu zaczyna się temat rzeka, więc kulturalnie będzie urwać wątek :) Polecam dla rozluźnienia mało ambitną książkę Johna Grishama "Darujmy sobie te święta". Książka wpadła mi w ręce rok temu, kiedy chora przepychałam się w gigantycznym tłumie, tuż przed Gwiazdką, żeby dokupić ostatnie prezenty.
Reasumując: Tegoroczną jesień planuje przeżyć wyjątkowo pozytywnie, z uśmiechem na twarzy. I choć jestem zmęczona, wracam do domu późnymi wieczorami, w weekendy czeka na mnie uczelnia (jeszcze tylko semestr!), mam problemy ze snem i z normalnym jedzeniem, a poszyć mogę sobie jedynie w nocy, to wytrzymam i dam radę! Czekają mnie wielkie zmiany i chciałabym mieć w sobie dużo siły by móc się nimi cieszyć.
No i czas na.....
Króliki Ślubne - no i wreszcie jest ten długi welon, który tak mnie zachwycił! Powiem, wam szczerze, że wybierając zdjęcia na bloga, patrzę na nie i szczęście spływa na moje serce. To był kawałek materiału, płaski, jak kartka papieru. A powstał królik, który ma twarz i nawet coś ta twarz wyraża. A jak są dwa to szczęście w ich mordkach można zobaczyć :)
Liczę, że razem z narzeczonym też będziemy mieć takie szczęśliwe mordki, jak się tak wystylizujemy, ha!